20 lutego 2014

Wyprawa na Maderę – Dzień IV

Dzień miał być zdominowany przez zwiedzanie wschodniej części wyspy - głównie Caniçalu. Od rana jednak zaczęliśmy od trekkingu wzdłuż lawady w Ribeiro Frio.

Madera - Ribeiro Frio

Pogoda była deszczowa, jednak bujna roślinność wzdłuż trasy osłaniała nas dobrze od deszczu i spacer był przyjemny. Przy lepszej pogodzie warto zwiedzić hodowlę pstrąga a nawet zatrzymać się na obiad. My śpieszyliśmy się do Caniçalu.

Caniçal

Każde miasteczko na Maderze ma przynajmniej raz do roku swoje święto. Święto Caniçalu – Festa da Nossa Senhora da Piedade - przypadało akurat na ostatni dzień naszego pobytu na Maderze. Święto o tyle ciekawe, że jego punktem kulminacyjnym jest procesja na łodziach z figurą Matki Boskiej do niewielkiego sanktuarium na Ponta de São Lourenço.

Głównym miejscem zabawy jest port, z którego wypływa procesja. Caniçal nie jest turystyczny, jednak w tych dniach odwiedza go sporo ludzi. Nie wielu jednak wie, że rybacy z chęcią zabierają turystów na swoje łodzie. Ba, zabierają wszystkich, którzy są w stanie się na nie dostać (przeskakując przez burtę). Nam się udało.

Madera Canical - Festa da Nossa Senhora da Piedade

Procesja trwa kilka godzin ale nie jest nudno. Na kutrach jest wesoło, gra głośna, czasem dyskotekowa muzyka. Rybacy częstują wszystkich na łodzi specjalnie na tę okazje przygotowanym jedzeniem (kanapkami z rybą gaiado) i piwem.

Madera Canical - Festa da Nossa Senhora da Piedade

Kutrów w całej procesji jest kilkanaście. Wszystkie są udekorowane. Dodatkowo towarzyszą nam mniejsze łodzie, motorówki a nawet skutery wodne. W czasie gdy delegacja wspina się z figurką do sanktuarium opływamy całą zatokę aż do latarni morskiej na Ilheu do Farol.

Madera Canical - Festa da Nossa Senhora da Piedade

Po powrocie do portu czeka nas kolejne wyzwanie. Kutry cumują obok siebie i żeby dotrzeć do rampy i zejść na brzeg musimy przejść przez burty trzech kolejno zacumowanych łodzi. Jak każde szczury lądowe mamy pewne obawy. Są fale i burty przyległych łodzi odpływają od siebie na spore odległości. Zastrzyk odwagi dostajemy obserwując starszych miejscowych ludzi i dzieci, którzy bez obaw przepychają się aby szybciej zejść z łodzi.

W porcie impreza już trwa a nam została jeszcze jedna potrawa do spróbowania - maderski szaszłyk na gałęzi lauru. Jest to menu obowiązkowe na wszystkich miejskich zabawach. Należy udać się do kramu, gdzie sprzedają je na surowo. Każdy może sobie taki szaszłyk przyrządzić według uznania na ustawionych w rożnych zakamarkach grillach. Do tego można dokupić bolo do caco i oczywiście buteleczkę lodowatego piwa Coral. Teraz jesteśmy już „tutejsi”.

Madeira - Espetada

Madeira - Espetada 

Procesja na kutrach była ukoronowaniem naszej wyprawy. Wspaniała przygoda, okazja do porozmawiania z tutejszymi ludźmi o ich wcale nie łatwym życiu. Zanurzenie w tutejszej kulturze…

W całej podróży przywieźliśmy tony nowych wspomnień, setki zdjęć, nowe smaki i czapkę z antenką, i.. niedosyt. Jeśli będzie okazja z chęcią tam jeszcze wrócimy.

1 komentarz:

  1. Witam, niesamowite doświadczenia! Byłoby wspaniale gdyby Pani mogła przybliżyć codzienne życie rybaków w Portugalii, jak funkcjonują, mieszkają, ich wzajemne relacje itp. Poprosiłabym o kontakt na maila: nataliaklimza@gmail.com
    Potrzebuje informacje na ten temat do pracy dyplomowej, a Pani przeżycia mogłyby mi bardzo pomóc.
    Pozdrawiam
    Natalia

    OdpowiedzUsuń