17 lutego 2014

Wyprawa na Maderę – Dzień I

Lecieliśmy cały czas nad chmurami co oczywiście nas martwiło. Na Maderze pogoda potrafi się zbiesić i wtedy nawet z lądowania nici. Na szczęście w okolicach Porto Santo zachmurzenie zaczęło się przerzedzać. Już sam fakt, że dojrzeliśmy wyspę na tle Atlantyku dawał nadzieję.
Madera przywitała nas słońcem i rześkim powietrzem. Było jeszcze bardzo wcześnie, więc żeby nie marnować dnia odebraliśmy szybko samochód z wypożyczalni i wyruszyliśmy w kierunku Santany.
Mimo bardzo górzystego terenu odległości na Maderze pokonuje się szybko i wygodnie dzięki rozbudowanej sieci tuneli. Zjechanie na stare, prowadzące przez góry drogi może przysporzyć niespodzianek. Przekonaliśmy się o tym kilka dni później.
Santana
Santana leży w północno - wschodniej części wyspy. Okolice te, od południa otoczone przez wysokie góry a od północy przez ocean, mają typowo rolniczy charakter.
Wizytę rozpoczęliśmy od śniadania na które zamówiliśmy bolo de caco. Jest to rodzaj pieczywa białego w formie dużej bułki, podawanego na ciepło z masłem z dodatkiem ziół.
W Santanie jest największa koncentracja tradycyjnych domów w kształcie litery A, z kolorowymi obwódkami wokół okien i drzwi oraz strzechą z trzciny. Domy te, rozrzucone po całej okolicy, do dzisiaj są wykorzystywane w celach gospodarczych i czasem mieszkaniowych. Te najbardziej zadbane można obejrzeć w centrum miasta.
Madera - Santana
W okolicach Santany rozpoczyna się też kilka szlaków pieszych. Nas najbardziej interesował szlak na Pico Ruivo – najwyższą górę Madery. Do pewnego momentu - Achada do Teixeira - można podjechać samochodem, dalej trzeba dojść ok. 3 km. wzdłuż Vereda do Areeiro. Po drodze zrobiliśmy jeszcze na rozgrzewkę krótki spacer wzdłuż lewady w Queimadas.
Madera - Queimadas
Niestety w Achada do Teixeira zastaliśmy gęsta mgłę i taka pogoda towarzyszyła nam do szczytu odsłaniając tylko na chwile zapierające dech w piesiach widoki.
Madera - droga na Pico Ruivo
Po zdobyciu Pico Ruivo wyostrzył nam się apetyt. Dlatego kolejnym celem naszej wycieczki był obiad. Po niedługich poszukiwaniach znaleźliśmy ładne miejsce - Casa de Palha w São Jorge, gdzie można było spróbować maderskich specjałów. My wybraliśmy bife de atum czyli stek z tuńczyka podany ze smażoną cebulka i borrego guisado czyli duszoną jagnięcinę. Palce lizać!
São Vicente
Na dalszą część dnia zaplanowaliśmy São Vicente.
Droga z Santany do São Vicente wiedzie po zboczach gór na granicy rezerwatu przyrody. Warto się zatrzymać w punkcie widokowym przed Arco de São Jorge.
Madera - Arco de São Jorge.
Za Ponta Delgada coraz węższa droga zdaje się przytulać do zboczy. Jedziemy coraz niżej i bliżej oceanu przecinając, klaustrofobiczne, wykute w surowej skale tunele. Pierwszy raz dostrzegam niezwykły, głęboko granatowy kolor wody. Krajobraz staje się nieco surowy a dramatyczności dodają mu chmury i głęboki cień rzucany przez zbocza Lombada das Vacas.
W Sao Vincente zwiedzamy centrum wulkanizmu (Grutas e o Centro do Vulcanismo de São Vicente). Znajdują się tam jaskinie pochodzenia wulkanicznego – tunele, którymi przed prawie milionem lat przesuwała się lawa. Przewodniczka ciągle powtarza „No stalactites and no stalagmites”, żeby podkreślić wyjątkowość tych jaskini.
Madera - Grutas e o Centro do Vulcanismo de São Vicente
W ośrodku można także zwiedzić interaktywne muzeum i obejrzeć film o geologicznym pochodzeniu całego archipelagu.
Zaczyna się ściemniać i my też zaczynamy czuć zmęczenie. Kierujemy się więc w kierunku Funchalu na nocleg mijając po raz kolejny kilometry tuneli.
Po ulokowaniu się w hotelu wraca jeszcze ochota na poznanie okolicy i skosztowanie sławnych ponczów. Hotel jest niedaleko dzielnicy Lido gdzie ulokowane jest kąpielisko. Dość tutaj gwarno jednak udaje nam się znaleźć fajną knajpkę z wyśmienitym ponczem. Zmęczenie jednak zwycięża (a poncz mu w tym pomaga) i wracamy do hotelu wypocząć. Jutro czeka nas kolejny dzień pełen wrażeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz