24 listopada 2010

Pierwszy taki strajk

Dzisiaj 3 miliony Portugalczyków zaczęło strajk generalny. Drugie tyle nie dostało się do pracy. Stanęło wszystko. Nie kursowały pociągi, autobusy, łódki, metra i kolejki. Nie pracowały szkoły ani uniwersytety. Szpitale zapewniały tylko minimalny zakres usług. Strajkowały też sprzątaczki, ochrona, portierzy i muzycy. Nie pracowały sądy, poczta, część hoteli i weterynarze. Wszystkie urzędy i część banków była zamknięta dla interesantów. Nie funkcjonowały lotniska a wszystkie loty były odwołane.

strajk generalny w Portugalii

Wygląda na to, że zazwyczaj spokojni i pogodzeni z losem Portugalczycy w końcu się zdenerwowali. A mieli na co. Rząd w czasach kryzysu oszczędza zazwyczaj na tych, którzy są zbyt słabi, żeby się sprzeciwiać. Podwyższono podatki, obcięto pasje i dodatki. Za wiele darmowych dotychczas usług trzeba będzie płacić. Za te, które zawsze były płatne trzeba będzie płacić więcej.

To pierwszy prawdziwy strajk, który widzę w Portugalii. Ostatni jaki pamiętam zamienił się w rodzinny piknik, a wszyscy, którym z braku transportu nie udało się dotrzeć do pracy poszli na plażę. Tym razem jednak Portugalczycy nauczyli się manifestować swoje niezadowolenie. Lizbona i inne większe miasta zostały skutecznie sparaliżowane. Mam nadzieje, że uda im się zwrócić uwagę rządu. Trzymam kciuki.

10 listopada 2010

Magusto – jutro zaświeci słońce.

Jesień w Portugalii to czas wina, kasztanów i jeropigi. Zbiory winogrona już zakończone, nowe wino już fermentuje więc jest czas na degustacje. Te w Portugalii są bardzo popularne i nie trzeba być profesjonalistą, żeby się na którąś wybrać. Jedną z największych jest “Encontro com o Vihno”, gdzie uzbrojonym w kieliszek, można spróbować ponad 150 gatunków wina. Żeby było wygodniej kieliszek można przechowywać w zawieszanej na szyję torebeczce.

Jutro, i zapewne też w weekend, królować  będzie jeropiga. Jest to napój, który powstaje gdy proces fermentacji wina przerwie się dolewając destylowany alkohol np. aguardente. 11 listopada obchodzi się w Portugalii dzień św. Marcina. Wiąże się z tym legenda o patronie. Podobno św. Marcin, jeszcze jako żołnierz, w czasie ulewy użyczył płaszcza nagiemu żebrakowi. W tej samej chwili chmury zniknęły i zaświeciło słońce. Na pamiątkę tego wydarzenia 11 listopada wszyscy zajadają się kasztanami i popijają jeropigę. Mówi się, że tego dnia w Portugalii nigdy nie pada. Zaryzykuję i zostawię parasolkę w domu.

Lizbona - kasztany na placu Saldanha